niedziela, 9 grudnia 2007

Możesz wszystko, tylko nie pal! - czyli cenzura a papierosy

Film "Dziekujemy za palenie" i niesamowity brak palenia jaki go cechuje zafascynowal mnie dosc dawno - nie zaowocowal jednak poglebionymi studiami ;)

Oto tekst z Wyborczej z zeszlego roku ocierajacy sie o to zagadnienie. Autor mocuje sie z paradoksami "tolerancji" - czy moze raczej zaczyna przeczowac ich istnienie :)

Możesz wszystko, tylko nie pal
2006-10-17 Gazeta Wyborcza

Pod pozorem poprawności politycznej w kinie i teatrze kwitnie cenzura dawnych dzieł

Pamiętacie słynną scenę z filmu "Rejs" , kiedy Jan Himilsbach, narzekając na polskie kino, głęboko zaciąga się papierosem? Zapamiętajcie ją dobrze, bo może już nigdy jej nie zobaczycie. Na fali poprawności politycznej na świecie cenzuruje się dawne filmy według aktualnych norm obyczajowych zakazujących m.in. palenia w miejscach publicznych. Tylko patrzeć, kiedy akcja dotrze do Polski.

"Casablanka" przyczyną chorób

Zaczęło się niewinnie, od kreskówek dla dzieci. W sierpniu tego roku do Ofcom - brytyjskiego odpowiednika naszej rady radiofonii i telewizji - napłynął protest od oburzonego widza, który skarżył się, że w nadawanym na kanale Boomerang serialu "Tom i Jerry" jest scena, w której kot zapala cygaro. Po interwencji firma Turner Broadcasting, do której należy kanał, obiecała przejrzeć wszystkie filmy wytwórni Hanna-Barbera i wyciąć sceny przedstawiające palenie tytoniu w korzystnym świetle. Zlustrowanych zostanie 1500 filmów: obok serialu o kocie i myszy także "Flintstonowie" i "Scooby-Doo".

Czujność brytyjskiego regulatora jest godna pochwały: koncerny tytoniowe inwestują ogromne pieniądze w ukrytą reklamę swoich wyrobów w filmach, a Boomerang to kanał dla dzieci. Nie ulega wątpliwości, że w produkowanych współcześnie filmach dla młodych widzów palenie nie może być propagowane, podobnie jak seks czy przemoc.

Z drugiej jednak strony kwestionowany odcinek "Toma i Jerry" powstał w 1949 r., kiedy palenie było czynnością powszechnie akceptowaną, a o publicznych zakazach nikt jeszcze nie słyszał. Przeciwnicy cenzurowania starych kreskówek słusznie więc pytają, czy na tej samej zasadzie będzie się teraz wymazywać sceny z "Casablanki", w której Humphrey Bogart co chwila sięga po paczkę chesterfieldów?

Afrykanin Bambo

Pytanie wcale nie jest retoryczne. W Indiach, gdzie zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje od 2005 r., wszystkie archiwalne filmy, w których bohaterowie palą tytoń, muszą być opatrzone ostrzeżeniami takimi jak na paczce papierosów.

Teoretycznie "Casablanka" powinna być pokazywana w Bombaju z napisem "Minister zdrowia ostrzega: palenie może być przyczyną groźnych chorób", co zresztą w przypadku Bogarta jest prawdą - aktor zmarł na raka krtani. Czy jednak o tym opowiada ten film?

Problem z paleniem na ekranie pokazuje dylematy, z jakimi muszą zmierzyć się współczesne kino i telewizja, poddane coraz większej presji moralnej. Twórcy i nadawcy muszą wybierać pomiędzy prawdą historyczną a regułami poprawności politycznej. Rzecz dotyczy nie tylko palenia: w odcinkach serialu "Tom i Jerry" z lat 40. wydanych ostatnio na DVD pod postać czarnej służącej podłożono nowy dubbing, aby zatrzeć jej murzyński akcent. Nie zmienia to jednak tego, że taki był stereotyp czarnej Amerykanki w tamtym czasie, na długo przed Martinem Lutherem Kingiem.

Pytanie brzmi tak: czy mamy prawo poprawiać stare filmy w imię wychowania młodego pokolenia w duchu tolerancji? Jeżeli tak, trzeba by zlustrować wszystko, także literaturę dziecięcą, w której pełno jest stereotypów rasowych. Choćby w wierszu Juliana Tuwima "Murzynek Bambo", który znają na pamięć całe pokolenia. Ponieważ zarówno słowo "murzyn", jak i imię "bambo" mają wydźwięk rasowy, należałoby zatytułować wiersz "Afrykanin Bwaddene". Brzmiałoby to tak: "Afrykanin Bwaddene w Afryce mieszka, czarną ma skórę ten nasz koleżka". Tuwim by tego nie wymyślił.

Churchill bez cygara

Przed podobnym dylematem stanął ostatnio szkocki teatr. W kwietniu w wyniku wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych palenie na scenie stało się nielegalne. Dzisiaj aktor, który zapali na scenie w Glasgow czy Edynburgu, naraża się na karę w wysokości 50 funtów (ok. 300 zł), a właścicielowi teatru grożą mandat 1000-funtowy (6 tys. zł) oraz utrata licencji.

O ile w przypadku współczesnych sztuk jakoś udało się przekonać widownię, że bohaterowie są niepalący, o tyle przy znanych postaciach pojawił się problem. Nikt jakoś nie mógł uwierzyć, że Winston Churchill, który nie rozstawał się z cygarem, nagle rzucił palenie.

Kiedy podczas tegorocznego festiwalu w Edynburgu Mel Smith grający brytyjskiego premiera w sztuce "Wierność" zapalił cygaro, magistrat zagroził zamknięciem teatru. Na kolejnych spektaklach aktor już nie palił, za to dosadnie komentował zakaz, twierdząc, że ucieszyłby największego wroga Churchilla Hitlera.

Tomek Borkowy, polski aktor, który od kilkunastu lat prowadzi w Edynburgu własną scenę, musiał w tym roku usunąć ze sztuki "Gość" Erica Emmanuela Schmitta scenę, w której Bóg próbuje zabrać Freudowi cygaro. Mimo że to czysta propaganda antynikotynowa - chodzi o to, że uczony zmarł na raka płuc.

- Może dla kogoś palenie na scenie to nic nieznaczący szczegół, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Z doświadczenia wiem, że jedno ograniczenie wolności prowadzi do drugiego. To początek cenzury! - mówi Borkowy, który palenie rzucił dziesięć lat temu, ale dzisiaj śle jedną za drugą petycję do szkockich polityków z żądaniem zmiany prawa.

Podobną lekcję przerobiły kilka lat wcześniej teatry w Kalifornii, gdzie poprawność polityczna jest święta.

Doszło do tego, że nawet "Carmen" Bizeta wystawiona została w San Francisco w wersji "niepalącej", chociaż akcja opery rozgrywa się w fabryce tytoniu. W jednej ze scen zrewoltowane pracownice potrząsały cygarami, ale ich nie zapalały. Krytycy kpili, że zabrakło im ognia, co odnosiło się do niskiego poziomu całej inscenizacji.

Hipokryzja poprawności

Nikt nie zaprzeczy, że trzeba walczyć o szacunek dla odmienności i dbać o zdrowie społeczeństwa. Ale w dziedzinie sztuki moralność zbyt często zmienia się w moralizatorstwo i pachnie hipokryzją. Zwolennicy poprawności politycznej zwalczają palenie w filmach i na scenie, natomiast tolerują przemoc i gwałt, których nie brakuje w klasycznych dramatach Szekspira.

Na szkockich scenach nie wolno palić, wolno natomiast pokazywać bezkarnie inne, jeszcze bardziej toksyczne nałogi, jak alkoholizm czy narkomanię. Wykorzystał to jeden z teatrów na tegorocznym festiwalu Fringe, który w inscenizacji sztuki Toma Stopparda "Rosenkratz i Guildenstern nie żyją" zmienił bohaterów z palaczy w kokainistów. Wciąganie kreski pudru udającego narkotyk nie jest bowiem zabronione przez prawo.

Dlatego nie cenzurujmy dawnych dzieł. Niech będą dowodem nie tylko wzlotów ludzkiego ducha, ale i jego upadków.
Roman Pawłowsk

Czyli - o ile dobrze rozumiem filmy maja byc odpowiednio oznaczone, a w teatrze nie wolno palic bo to miejsce publiczne. Nie tak zle. Mogli w ogole zakazac.


Taki fragment South Parku mi sie nasowa - rzecz ma miejsce po zakonczeniu wizyty w Muzeum
Tolerancji, ktora miala reedukowac chlopcow:
Museum of Tolerance lady: We have to accept people for who they are and what they do. (she sees a man smoking) Hey! What the hell are you doing!?!
Man: I was just uh......
Museum of Tolerance lady: There's no smoking in the museum!
Man: But I'm not in the museum.
Museum of Tolerance lady: Get out of here you filthy smoker!
Gerald: Yea dirty lungs!
Sharon: Go ahead and kill yourself stupid tar-breath!
Chris: Dumbass!
Mr. Tweek: Get outta here!

To chyba oddaje pewien klimat opinii :D

1 komentarz:

Zuzia pisze...

Bardzo dobrze, że co raz więcej jest restrykcji odnośnie palenia. Podobają mi się sposoby oznaczania paczek papierosów zdjęciami z różnych chorób. Dla tych co nie mają zbyt dużo silnej woli dobrą metodą na rzucenie palenia jest skorzystanie z https://allencarr.pl gdyż to właśnie dzięki niej możemy pozbyć się tego nałogu raz na zawsze.